Dzisiaj w końcu pozwoliłam,
by padły na mnie promienie światła.
Były oślepiające.
Chciałam się cofnąć, schować, murem osłonić.
Jednak nie ma powrotu.
Paraliżuje mnie strach przed tym, co może się wydarzyć
Nie sama rzeczywistość.
Pokonać wewnętrzne lęki.
Wrócić z tarczą, zwycięsko.
Ale czy kolana zniosą kolejny upadek?
Łatwiej zgodzić się na przeciętność
Nie podejmować ryzyka.
W tym kokonie jest tak wygodnie.
Co z tego, że ciemno?
Czy tylko światło może wyznaczać to co dobre?
Te myśli bolą
Trwam zawieszona pomiędzy.
Lękając się zrobić krok naprzód.
Panicznie bojąc się powrotu.
Kiedy właściwie kończy się życie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz