niedziela, 6 kwietnia 2014

Chłop i zjawa

A tym razem coś z zupełnie innej bajki...

Usiadł raz chłopina stary,
Na ganku swego domostwa.
Przed oczami jakieś mary,
Za drzewami dziwna postać.

Czy kobieta to, czy zjawa?
Mruga ciągle i trze oczy.
To znika, to się pojawia.
I w jego kierunku kroczy.

Wielki przestrach go ogarnął
I już krzyk wydobył z siebie. 

W myślach wizję widzi czarną,
Jak go zjawa w ziemi grzebie.

Już do Boga wznosi modły.
Pacierz klepie bez ustanku.
W życiu czasem bywał podły...
Zjawa coraz bliżej ganku.

Zimne poty go oblały.
Myśli-to ostatnie tchnienie.
We łzach teraz leży cały,
Już nadchodzi potępienie.

I przeprasza, grozi, błaga,
Żałuje swych nikczemności.
Zjawa nic nie odpowiada,
Zrywa się, zaczyna pościg.

Chłop ucieka, gdzieś do lasu,
Chowa się między drzewami.
Postać bez krzyków, hałasu,
Z odrazą podąża za nim.

Już nim targa, już powala,
Już wysysa życia soki.
Chłopina już się nie stara,
Już usłyszał śmierci kroki.

Nagle co to? Wielki spokój...
Zjawa znika, jak ożyła.
I nie ma nikogo wokół,
Tylko krew mu dudni w żyłach.

Chłop tu już postradał zmysły,
Teraz leży ogłupiały.
Czy zjawę wiedzieli wszyscy?
Czy go duchy opętały?

Patrzy, nic mu nie zrobiła.
Widać tylko jego drżenie.
Nie rozumie on że była
To nie zjawa, lecz sumienie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz